wtorek, 28 stycznia 2014

O człowieku w czasach kryzysu.

Ekonomowie twierdzili kiedyś, że istnieje granica uciążliwości kapitalizmu mierzona w niedostatku, po której społeczeństwa powinny pękać jak linijka napierana z obu stron. Kryzys napierał i nic. Naukowcy zachodzili w głowę, aż w końcu zrozumieli: chodzi tylko o to, żeby przysłowiowemu sąsiadowi było gorzej. Wtedy człowiek zniesie wszystko. Ecce homo.
Myślę tak sobie, że na tym część blogosfery z jej uroczą samolizą się opiera. Zresztą wtedy hasła nawołujące do bycia idealną zaczynają mieć sens, bo znaczą lepszą od innych. Pozostaje tylko kwestia wyboru kim są inne. A niezneosemantyzowany ideał dalej siedzi za ogniskiem. Ewentualnie nostalgicznie wraca, gdy już dosięgnął bruku - na przykład kiedy już nienastoletni Bieber poćpuje sobie z ojcem, okazuje się że kiedyś, ach! kiedyś to było urocze, utalentowane dziecko i nigdy nikt nie śmiał nawrzucać mu od pedałów. A teraz? Teraz szkoda gadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz